Zarzuty wysuwane przez członków kościoła powszechnego w stosunku do gałęzi i denominacji protestanckich zawsze zawierają w sobie element maryjny. Zarzuca się niedostateczne uwielbienie Marii matki Jezusa Chrystusa, oto "Ci którzy gardzą Niepokalaną Dziewicą Maryją i nie oddają jej zasłużonego szacunku i adoracji". Prawda wygląda zgoła inaczej, wszyscy protestanci szanują i miłują Maryję - jest ona wzorem posłuszeństwa Bogu, wzorem pokornej służebnicy Pańskiej, jednakże jej kult jest całkowicie niebiblijny, a co więcej nie zgodny z jej łagodną i bogobojną naturą. Można wysunąć tezę, że to nie Maria jest kością niezgody pomiędzy kościołem powszechnym a protestantami (wszakże obie strony oddają jej postaci należyty szacunek), a jej kult oparty o szereg dogmatów kościelnych uchwalonych przez papieży na przestrzeni wieków.
☙ Niebo i nowa ziemia
Jak
będzie wyglądać życie wieczne zbawionych?
Jak
będzie wyglądało życie zbawionych w królestwie Bożym? Czy
będzie tak nudne, jak niektórzy to sobie wyobrażają, a więc jako
rodzaj niebiańskiego domu spokojnej starości, gdzie jedyną
rozrywką jest gra na harfach, a zajęciem polerowanie aureoli?
Kogo
dziś pociągałoby takie niebo? Dlatego nie zdziwiłbym się wcale,
gdyby to diabeł był odpowiedzialny za namalowanie takiego obrazu
nieba przed oczyma ludzi.
☙ Chrześcijaństwo a wegetarianizm
Niniejsza
publikacja została opracowana przez Chrześcijańskie Towarzystwo
Wegetariańskie (Christian Vegetarian Association), międzynarodową
grupę chrześcijan, którzy uważają, że wegetariański sposób
odżywiania się jest korzystny dla zdrowia, jest ocaleniem dla
zwierząt, chroni środowisko naturalne, zawiera wszystkie potrzebne
składniki odżywcze, pomaga w rozwiązaniu problemu głodu na
świecie. Ponadto uważamy, że gdyby Jezus żył dzisiaj na ziemi,
to najprawdopodobniej byłby wegetarianinem.
☙ Nowa Prawica Religijna
Prezydent
Jefferson nazwał zasadę rozdziału kościoła od państwa "murem"
oddzielającym rząd od religii. Jego korzyść jest obopólna:
państwo nie może wspomagać kościoła, za to kościół nie musi
się obawiać ingerencji państwa. Kościół może swobodnie głosić
swe wierzenia, ale nikt nie musi się obawiać, że jakiś narzuci je
społeczeństwu przy pomocy państwa.
HISTORIA
LUBI SIĘ POWTARZAĆ
WOLNOŚĆ
SUMIENIA
Apokalipsa
zapowiada, że w czasach końca ten rozdział zniknie, a wówczas
ucierpią nonkonformistyczne mniejszości, która nie przyjmą
autorytetu Prawicy Religijnej (Ap.13:15-17). Czy jest to możliwe w
naszych demokratycznych czasach i w takich chrześcijańskich
krajach, jak chociażby Polska czy USA?
Jezus
zapowiedział: "Każdy, kto was zabije będzie mniemał,
że spełnia służbę Bożą" (J.16:2). Wielu
chrześcijan wie, że przed przyjściem Chrystusa nastanie czas
ucisku, ale najczęściej sądzą, że sprowadzą go ateiści,
komuniści, masoni, Żydzi czy liberałowie. Powyższa zapowiedź
Jezusa dowodzi, że prześladowcami będą nadgorliwi wierzący,
zwani potocznie fundamentalistami.
Słowo
"fundamentalizm" ma dwa znaczenia. W sensie wierności
wobec Prawdy nie jest zły, gdyż każdy, kto traktuje swoją wiarę
poważnie będzie fundamentalistą, bo alternatywą jest miałki
relatywizm i nieprzekonywujący konformizm. W pejoratywnym sensie
fundamentalizm oznacza Prawicę Religijną (bez względu na jej
religijną orientację), która chce narzucić swoje zasady wiary
innym korzystając z wpływu na politykę i władze.
Fundamentalizm
będzie "ostatnim wielkim ideologicznym ruchem XX wieku",
twierdzą uczeni na podstawie 5-letnich badań sponsorowanych przez
Amerykańską Akademię Nauk, które objęły siedem religii na na
pięciu kontynentach. W badaniach wzięło udział 200 naukowców,
których końcowy wniosek brzmi: Fundamentalizm doprowadzi do
pogwałcenia swobód religijnych.(1)
Fundamentaliści
od faryzeuszy, przez inkwizytorów, po dzisiejszą Prawicę Religijną
mieli zawsze dobre intencje, ale źle ukierunkowaną gorliwość. Nie
potrafiąc pociągnąć ludzi ku swej legalistycznej religii miłością
i logiką, chwytają za świecki miecz. Usunięcie rozdziału między
kościołem i państwem pozwala narzucić społeczeństwu moralność
jednego wyznania, czego rezultatem jest dyskryminacja mniejszości
religijnych.
Inkwizycja
przy pomocy świeckiego aparatu władzy zdziesiątkowała Europę
gładząc lub zmuszając do przesiedlenia Żydów, Maurów,
albigensów, waldensów, luteran, nie wyłączając katolików. W
Anglii surowa królowa katolicka Krwawa Maria (1553-58) wydała na
śmierć męczeńską wielu protestantów, zaś protestancka królowa
Elżbieta I (1559-1605) skazywała katolików.(2) Protestanci
w Europie nastawali na anabaptystów i arian. W Genewie skazano
Michała Servantesa, który uciekł z więzienia katolickiej
inkwizycji, aby skończyć na stosie w kalwińskim mieście, m.in.
gdyż uczył, że unia kościoła i państwa jest niebiblijna i
szkodliwa.
Historia
uczy, że muzułmanie, Żydzi i protestanci, tak jak katolicy próbują
wykorzystać aparat władzy dla krzewienia swej religii, ilekroć
kościół korzysta ze wsparcia państwa. Pochodną braku rozdziału
kościoła od państwa były rzymskie krzyże, potem stosy
inkwizycji, a ostatnio prześladowania chrześcijan w krajach
muzułmańskich czy protestantów w niektórych krajach katolickich.
Zwycięstwo
za zwycięstwem odnoszone przez Prawicę Religijną w wielu
państwach, włącznie z muzułmańskimi, ilustruje trend zmierzający
do skruszenia tego muru. W USA pracuje nad tym od lat koalicja, którą
tworzą chrześcijańscy fundamentaliści ciesząc się wsparciem
ortodoksyjnych Żydów. Katolicka dziennikarka Penny Lernoux
napisała:
"W USA nazywa się ich New Right (Nowa Prawica) w odróżnieniu od tradycyjnych form politycznego i religijnego konserwatyzmu. W szeregach swoich aktywistów Nowa Prawica łączy ewangelicznych protestantów i fundamentalistycznych katolików, tęskniących za 'dawną religią', którą dziś odnaleźć można przede wszystkim w ojczyźnie papieża - Polsce."(3)
Nowa
Prawica stawia sobie godny pochwały cel - moralną odnowę kraju.
Niestety, środkiem ku niemu nie jest Ewangelia, lecz presja na
polityków, aby narzucili moralność i religijność ustawami
państwowymi.
Robert
Grant z organizacji Christian
Voice powiedział: "Jeśli
chrześcijanie się zjednoczą, mogą zrobić wszystko co
zechcą."(4) "Możemy
uczynić wszystko: zmienić konstytucję, wybrać prezydenta, wydać
lub zmienić każde prawo kraju."(5)
Jednym
z kandydatów na prezydenta był w ostatnich latach Pat Robertson,
założyciel Christian
Coalition (Chrześcijańska
Koalicja) - agresywnej organizacji protestanckiej, która zmierza do
wprowadzenia politycznych zmian w USA. Jej niedawny przywódca Ralph
Reed napisał:
"Przyszłość polityki amerykańskiej leży w rosnącej sile protestantów ewangelicznych oraz ich rzymskokatolickich sojuszników. Kiedy te dwie grupy wyborców - protestanci posiadający większość głosów na Południu i katolicy trzymający w swych rękach Północ - będą współpracować w pewnych kwestiach i wspierać kandydatów o podobnych poglądach, wówczas zdominują niemal każde wybory w naszym państwie.... rzymskokatolicy, protestanci ewangeliczni, prawosławni i wielu religijnych konserwatystów z innych wiodących denominacji tworzą obecnie nowe przymierze, które zalicza się do najpotężniejszych i najważniejszych we współczesnej epoce."(6)
Konserwatywni
protestanci i katolicy, jak podaje Newsweek "tworzą
najbardziej znaczący elektorat w polityce
amerykańskiej".(7) Dołączyli
do nich konserwatywni Żydzi, tworząc z nimi w 1996 roku nowe
przymierze zwane Aliansem Judejsko-Chrześcijańskich Wartości.(8)
Wspomniane
grupy blisko współdziałają, nie bacząc na różnice doktrynalne,
aby szybciej osiągnąć wspólne cele polityczne. Odzwierciedleniem
tych zacieśniających się stosunków była wizyta papieża w
Izraelu w 2000 roku, czy audiencja papieska protestanckiego przywódcy
Pata Robertsona, który przekazał papieżowi list wyrażający
wsparcie protestantów dla jego ekumenicznych wysiłków. W tydzień
po tym spotkaniu Christian
Coalition utworzyła Catholic
Alliance (Katolickie
Przymierze), aby pozyskać głosy konserwatywnych katolików,
publikując miesięcznik służący "budowaniu pomostu pomiędzy
katolikami i protestantami".(9)
Taki
rozwój wypadków zapowiedziała już ponad 100 lat temu na bazie
apokaliptycznych proroctw Ellen White w bestsellerze "Wielki
Bój":
"Kiedy wiodące kościoły amerykańskie zjednoczą się na bazie łączących je poglądów, wówczas wpłyną na państwo, aby przeforsowało ich nakazy i wsparło ich instytucje. Wtedy protestancka Ameryka uczyni obraz systemu papieskiego, czego nieuniknionym skutkiem będą kary nałożone przez państwo na tych, którzy wierzą inaczej."(10)
Przed
wyborami prezydenckimi w USA otrzymałem list rozesłany
przez Christian
Coalition m.in.
do duchownych. Zawierał apel, aby zorganizować polityczny front,
który zmieniłby Kongres USA na obraz i podobieństwo Nowej Prawicy.
Robertson pisze w liście:
"To jest twoja szansa, aby politycy w Waszyngtonie mogli poczuć siłę chrześcijańskiego głosu... W większości wyborów prezydenckich głosuje mniej niż 100 milionów ludzi. O większości elekcji decyduje zaledwie kilka procent przewagi. Oznacza to, że ewangeliczni chrześcijanie i katolicy, którzy opowiadają się przeciwko aborcji posiadają dość siły, aby wybrać kogokolwiek na jakąkolwiek pozycję w każdym stanie i mieście Ameryki... JEŚLI chrześcijanie się zorganizują. Nie możemy się jednak zorganizować, dopóki chrześcijanie nie zostaną poinformowani o faktach. Zbyt wielu chrześcijan nie zna poglądów swych kongresmanów w takich kwestiach, jak aborcja, modlitwa w szkołach... Jeśli jednak uda nam się rozesłać informacje o ich poglądach do chrześcijan w Ameryce, to pozwoli im uzyskać informacje, których potrzebują, aby nadać Ameryce nowy kurs. Możemy odwrócić nasz kraj od pogrążania się w chaosie i moralnym upadku. Musimy jednak przebudzić chrześcijan. To jest zadaniem Christian Coalition- organizacji, którą założyłem w 1989 roku, w celu mobilizowania i szkolenia chrześcijan, tak aby ich głosy zaczęły się liczyć na arenie politycznej."(11)
Takie
organizacje jak Christian
Coalition posiadają
potężny budżet, stały kontakt z kilkudziesięcioma tysiącami
kościołów oraz setki tysięcy członków, którzy mogą być w
krótkim czasie zmobilizowani, aby zarzucić polityków i
ustawodawców setkami tysięcy telefonów i faksów. Ci ostatni,
dbając o głosy wyborców, coraz częściej ulegają tak dobrze
zorganizowanej większości.
Podczas
kampanii prezydenckiej w 2000 roku kandydaci prześcigali się w
wypowiedziach mających pozyskać im wsparcie Prawicy Religijnej,
która jawi się jako prawdziwy zwycięzca. Al Gore, aby nie zostać
w tyle za G. W. Bushem związał się z J. Liebermanem, który także
w jakimś stopniu wydaje się widzieć w instytucjach państwowych
narzędzie do narzucenia światu religijnej moralności.
Swego
rodzaju znakiem czasu była zmiana nastawienia do rozdziału kościoła
i państwa, jaka nastąpiła w ciągu zaledwie jednego pokolenia w
Sądzie Najwyższym USA. Sędzia Wiley Rutledge napisał w 1947
roku: "Całą
egzystencję naszego narodu postawiliśmy na wierze, że całkowity
rozdział między państwem i kościołem jest najlepszy dla państwa
i najkorzystniejszy dla religii."(12) Natomiast
aktualny, katolicki przewodniczący Sądu, William Rehnquist
powiedział: "Mur
rozdziału pomiędzy państwem i kościołem jest metaforą opartą
na złej historii, metaforą, która okazała się bezużyteczna dla
sądownictwa. Powinien on być otwarcie i zdecydowanie
zarzucony",(13) po
czym, jak sprawozdaje Time, "skrytykował
sędziów, że byli dość głupi, aby przez wiele lat respektować
tę ideę."(14)
W
najbliższych latach ze względu na wiek i stan zdrowia ustąpi
przynajmniej trzech z tych dziewięciu sędziów. Nowe nominacje
poważnie zmienią układ sił w Sądzie Najwyższym USA. Jeśli
prezydentem zostanie George W. Bush, mianuje jak
zapowiedział: "bardzo
konserwatywnych sędziów".(15) Wówczas
zdecydowaną większość zyska stronnictwo uległe Prawicy
Religijnej. Za tym mogą pójść prawa religijne. Ted Gest z U.S.
News analizując
kierunek w jakim zmierza obecny Sąd Najwyższy USA kończy
znamiennie: "Nikt
nie potrafiłby przewidzieć, że rozdział kościoła i państwa
będzie w takich tarapatach na progu XXI wieku."(16)
W
USA może dojść do podobnej sytuacji, jaka miała miejsce w Polsce
za prezydentury Lecha Wałęsy, kiedy polityką sterował
kler. Time sprawozdał
wówczas, że polscy biskupi "nalegają, aby nowa konstytucja
nie zawierała miejsca na rozdział kościoła od państwa, natomiast
kładą szczególny nacisk na potrzebę kooperacji pomiędzy państwem
i kościołem katolickim."(17) Biskupi
są zdania, że "Sformułowanie, które mówi o rozdziale
kościoła rzymsko-katolickiego od państwa, powinno być usunięte z
konstytucji."(18)
Dziennikarz Polityki stwierdził,
że "posłowie
sejmowi obawiają się wyrazić otwarcie sprzeciw wobec pozycji
kościoła, gdyż boją się, że zostaną przez księży
sklasyfikowani w swych okręgach wyborczych, jako ateusze."(19) W
efekcie pojawiły się sprzeczne z konstytucyjną zasadą rozdziału
kościoła od państwa uchwały sejmowe, jak ta o budowie katolickiej
Świątyni Opatrzności w Warszawie.(20) Pomimo,
że w świątyni tej krzewione będą poglądy tylko jednego
kościoła, pieniądze na jej budowę pochodzą z podatków ludzi
różnych wyznań, włącznie z niewierzącymi. Państwo powinno
budować za wspólne pieniądze autostrady, mosty, metra i szpitale,
których w Polsce dotkliwie brakuje, natomiast stawianie budynków
sakralnych, których nie brakuje, powinno zostawić kościołom i ich
członkom.
W
ostatnich latach powstało w Polsce wiele ośrodków antysektowych.
Kierują nimi zwykle członkowie tego samego zakonu, który prowadził
inkwizycję. W walce o dusze i datki organizacje te rozprawiają się
z duchową "konkurencją" równie bezpardonowo, jak w
średniowieczu. Dziś innowierców nie nazywają już "heretykami",
lecz "sekciarzami", ale działania przeciwko nim pozostają
takie jak dawniej. Straszą ludzi "praniem mózgów", ale
same nie stronią od tego. Wrzucają wszystkie wyznania do jednego
worka z destrukcyjnymi sektami, aby budzić lęk Polaków do każdego
mniejszościowego wyznania. Pod płaszczykiem udzielania informacji o
sektach, sieją uprzedzenia. Nieraz już polskie sądy stwierdziły,
że organizacje te świadomie posługują się dezinformacją.
Wykorzystują urzędników państwowych, a nawet pieniądze z kasy
podatników, żeby dyskredytować i zwalczać inne wyznania. Ewa
Siedlecka tak komentuje te działania w dającym wiele do myślenia
artykule "Sekta czai się wszędzie", który ukazał się
we wrześniu 2000 roku w Gazecie
Wyborczej:
"Od dziesięciu lat w Polsce mówi się o zagrożeniu ze strony niebezpiecznych sekt. Ponieważ nie wiadomo, które Kościoły, związki wyznaniowe i ruchy religijne są sektami - na wszelki wypadek podejrzewa się wszystkie: hinduistów, buddystów, świadków Jehowy, mariawitów, a bywa, że i protestantów... Paradoksalnie, jedynymi ekspertami od sekt są organizacje zwalczające sekty. Tak się składa, że organizacje te działają prawie wyłącznie w ramach struktur Kościoła katolickiego - przy ośrodkach duszpasterskich lub stowarzyszeniach laikatu... Tak więc każdy, kto chce się dowiedzieć czegoś o niebezpiecznych sektach, odsyłany jest do organizacji antysektowych. To one szkolą - na zlecenie kuratorów oświaty - nauczycieli, rodziców i uczniów. One tłumaczą, jak ustrzec się niebezpiecznej sekty, i wskazują kulty, których powinniśmy się wystrzegać. One także szkolą urzędników - wojewódzkich, powiatowych, miejskich i gminnych - a nawet... policję. Policjanci muszą być przeszkoleni, bo mają obowiązek składania raportów o działalności 'sekt' na swoim terenie."(21)
Państwo
nie może sponsorować działalności, która dyskryminuje czy
promuje poglądy religijne. Artykuł 25 Konstytucji Rzeczpospolitej
Polskiej nakazuje władzom zachować bezstronność w sprawach
przekonań religijnych, w sposób który zapewnia swobodę ich
wyrażania w życiu publicznym. Jeśli zaś członkowie lub duchowni
jakieś sekty czy kościoła dopuszczają się przestępstwa, od
ścigania i karania go jest policja i prokuratura. Powołując
instytucje państwowe do zajmowania stanowiska w kwestiach
religijnych czerpiemy wzór z ciemnego średniowiecza. Niestety
kolejnym krokiem w tym kierunku wydaje się powołanie Wydziału d/s
Sekt przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Washington Post sprawozdał: "W
rezultacie energicznej propagandy politycznej kościoła Ministerstwo
Edukacji w Polsce wydało latem śpiesznie spisane przepisy, które
upoważniają do nauczania religii katolickiej w klasach szkół
państwowych. Do kościoła należy wyznaczanie nauczycieli religii,
ale katecheci opłacani są przez państwo."(22)
Państwo z pieniędzy wszystkich podatników sponsoruje więc de
facto nauczanie religii jednego wyznania.
Szkoły
powinny uczyć dzieci o religii i wskazywać na jej ogromną rolę w
życiu i dziejach ludzkości. Fraza konstytucji dotycząca rozdziału
kościoła od państwa stawia tylko jedno ograniczenie - państwo (a
zatem i szkoła państwowa) nie może promować jakiegoś wyznania.
To prowadziłoby do wykorzystania podatków niewierzących oraz
członków innych wyznań do propagowania wierzeń, których nie
podzielają, jak to się często dzieje w państwach muzułmańskich.
W
USA, a także w krajach zdominowanych przez kościół katolicki,
Prawica Religijna pod płaszczykiem godnych pochwały "rodzinnych
wartości moralnych" skrywa religijną agendę: wsparcie państwa
dla szkół kościelnych i dla obowiązkowej modlitwy w szkołach.
Trzeba podkreślić, że nie chodzi tu wcale o przyzwolenie na
modlitwę w szkole. Jeśli dzieci chcą skłonić głowę w
modlitwie, mogą to zrobić w każdej szkole, gdyż prawo tego nie
zabrania. Prawo zabrania wprowadzenia modlitwy jako części zajęć
w szkołach państwowych, gdyż państwo NIE MOŻE wspierać żadnej
religii, nawet gdyby w szkołach uczyły się dzieci tego samego
wyznania, a są tam zwykle dzieci z rodzin o różnych przekonaniach.
Motywy
większości przywódców Prawicy Religijnej są szlachetne.
Niestety, szukanie wsparcia świeckiego ramienia dla religijnych
wartości i praktyk jest niewłaściwe, a nawet szkodliwe, jak to
ilustruje historia średniowiecza. W najlepszym przypadku przynosi to
powierzchowną zmianę zachowania, zamiast zmiany serca, o jaką
chodzi w prawdziwym nawróceniu.
Oczekiwanie,
aby instytucje państwowe broniły lub promowały duchowe wartości
chrześcijańskie czy muzułmańskie nie ma potwierdzenia w Nowym
Testamencie, który uczy, że funkcją rządu jest pilnowanie ładu i
porządku, nagradzanie tych, którzy go zachowują i karanie tych,
którzy go łamią, nie zaś propagowanie czy wspieranie wartości
religijnych. Apostoł Paweł napisał:
"Każdy niech będzie poddany władzom, sprawującym rządy nad innymi. Nie ma bowiem władzy, która by nie pochodziła od Boga, a te, które są, zostały ustanowione przez Boga. Kto więc przeciwstawia się władzy - przeciwstawia się porządkowi Bożemu. Ci zaś, którzy się przeciwstawili, ściągną na siebie wyrok potępienia. Albowiem rządzący nie są postrachem dla uczynku dobrego, ale dla złego." (Rz.13:1-3).
Jako
chrześcijanie mamy obowiązek szanowania władzy i modlenia się za
nią, nawet, jeśli jej stosunek do chrześcijaństwa byłby wrogi.
Apostoł Paweł napisał: "Zalecam
więc przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania,
dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi: za królów i
za wszystkich sprawujących władzę, abyśmy mogli prowadzić życie
ciche i spokojne z całą pobożnością i godnością. Jest to
bowiem rzecz dobra i miła w oczach Zbawiciela naszego, Boga, który
pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania
prawdy" (1Tym.2:1-4).
Paweł
pisał te słowa w czasach Nerona, który prześladował chrześcijan
i to za wiarę, a nie zaangażowanie w politykę. W naszych czasach
czyni się męczennikami wiary tych, którzy zginęli z powodu
zaangażowania w politykę nie mającego nic wspólnego z wiarą w
Chrystusa!
Podobnie,
jak apostoł Paweł powinniśmy modlić się za prezydentem i
władzami naszego państwa czy miasta, nawet jeśli nie podzielają
naszych religijnych przekonań. Ci zaś, którzy ustawicznie
narzekają na władze, niech sobie wezmą do serca słowa Józefa Le
Maistre: "Każdy
naród ma taki rząd, na jaki zasługuje!"(23)
W
jakich okolicznościach jesteśmy zwolnieni z obowiązku
posłuszeństwa władzy? Po pierwsze, kiedy jej nakazy są sprzeczne
z Prawem Bożym. Przykładem jest dla nas postawa Daniela oraz jego
trzech przyjaciół w niewoli babilońskiej (Dn.3). Po drugie, gdyby
zmuszano by nas do zaparcia się prawd Pisma Świętego lub
zaprzestania ich głoszenia (Dn.6). Wówczas mamy odpowiedzieć, jak
apostoł Piotr: "Trzeba
bardziej słuchać Boga niż ludzi" (Dz.5:29).
Nową
Prawicę Religijną wspierają takie religijne i polityczne
autorytety jak: Jan Paweł II, Pat Robertson, Charles Colson, James
Dobson, Pat Buchanan, George W. Bush. Któż ośmieli się poddać w
wątpliwość szczerość intencji tych poświęconych przywódców?
Czy jednak szczerość gwarantuje nieomylność? Nie, gdy chodzi o
połączenie religii i polityki. Dowodzi tego cierpienie milionów
męczenników wiary w czasach, gdy religia i państwo stanowiły
jedno w średniowiecznej Europie oraz w niektórych współczesnych
krajach muzułmańskich.
Ktoś
powiedział: "Ci, którzy nie uczą się historii są
skazani, aby powtórzyć jej błędy." Warto więc
zwrócić uwagę na to, że podobny trend miał miejsce w IV wieku
n.e., gdy po trzech wiekach prześladowań chrześcijaństwo stało
się oficjalną religią Imperium Romanum. Architektami "świętego
przymierza" między kościołem i państwem byli biskupi
kościoła i cesarz Konstantyn.
W
rezultacie pojawiło się wiele praw inspirowanych przez kościół.
Miały humanitarny charakter: zniesiono karę krzyża, wypalanie
znamion na twarzach niewolników, brutalne występy gladiatorów.
Pojawiły się profamilijne prawa: zakaz aborcji, pomoc dla wdów i
sierot, zakaz cudzołóstwa i konkubinatu, ograniczenie
rozwodów.(24) Cesarz
nakazał żołnierzom zmawiać publicznie modły w niedzielę, wsparł
finanse kościoła, umieścił symbole chrześcijańskie w miejscach
publicznych, a także usankcjonował prawnie niedzielę, zakazując w
tym dniu pracy.(25)
Początkowo
każdy miał "mieć wolność w poświęceniu umysłu religii
zgodnej z jego sumieniem."(26) Kiedy
jednak chrześcijaństwo stało się religią państwową, przyszły
prześladowania - najpierw niechrześcijan, a później chrześcijan,
którzy w czymś nie zgadzali się z oficjalnym kościołem. W V
wieku papież Leon I usankcjonował karę śmierci za herezję.
Pozycję tę umocnił w XIII-tym wieku Tomasz z Akwinu.(27) Odtąd
prawo kanoniczne kościoła rzymskiego pod groźbą ekskomuniki
wymagało od przywódców świeckich tępienia tzw. herezji. Liczni
przywódcy w średniowieczu (w Polsce niektórzy do dziś), mieli to
za swój święty obowiązek. Efektem było prześladowanie
waldensów, albigensów, hugonotów, nie wyłączając uczonych,
których poglądy nie zgadzały się w czymś z dogmatami papiestwa.
Poganie
widząc, że ich władcy przyjmują chrześcijaństwo, zaczęli
masowo wstępować do kościoła. Z czasem pozycje w imperium były
już zastrzeżone tylko dla chrześcijan, toteż wielu przyjmowało
chrześcijaństwo dla korzyści lub z obawy przed represjami. Tak
zrodziła się najpopularniejsza odmiana chrześcijaństwa, która
bardziej niż o stan serca dba o wygląd, w miejsce osobistej
przyjaźni z Jezusem akcentuje liturgię, a nad Słowo Boże
przedkłada ludzkie tradycje. Taka religijność płodzi tłumy,
które po wyjściu z kościoła trudno odróżnić od dzisiejszych
"pogan", tłumy mimo to gotowe wszelkimi sposobami narzucić
ją światu.
Pismo
Święte mówi, że czasy końca będzie cechować legalistyczna
religijność (2Tym.3:1.5). To samo zapowiada jeden z przywódców
amerykańskiej Prawicy Religijnej: "Jestem
głęboko przekonany, że jeszcze za mego życia znów ujrzymy
państwo zarządzane przez chrześcijan."(28) Człowiek
ten ma szczere intencje, ale nie wie, że wywołuje z lasu wilka w
przebraniu baranka.
Prawda
Boża nie jest religijnym systemem, lecz drogą życia, dlatego Jezus
ani apostołowie nie szukali wsparcia władz państwowych dla swych
przekonań. Prawda ostanie się bez pomocy rządu. Fałszywa religia
natomiast poszukuje wsparcia państwa, bo kłamstwo bez pomocy z
zewnątrz nie może się ostać.
Jezus
powiedział: "Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby
królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym
nie został wydany" (J.18:36). Królestwa Bożego nie zaprowadzą
decyzje sądu czy sejmu. Przychodzi ono wyłącznie przez społeczność
z Chrystusem. Jack Hayford, pastor kościoła w Kalifornii słusznie
napisał:
"Moralność nigdy nie była produktem legislacji prawnej. Teraz, tak jak zawsze może być osiągnięta wyłącznie za sprawą osobistej przemiany - a takie możliwości istnieją tylko wtedy, gdy kościół działa jako kościół, a nie polityczny partner szukający rządowego wsparcia... Naszą misją nie jest korygowanie społeczeństwa poprzez przejęcie kontroli nad nim, lecz mamy "świecić jako źródła światła wśród świata złego i zepsutego" (Flp.2:15; Mt.5:11-16)."(29)
Pan
Jezus powiedział: "Jeśli Mnie miłujecie, przykazań
moich przestrzegać będziecie" (J.14:15), gdyż
prawdziwe posłuszeństwo to produkt miłości. Nikt nie może
decydować o naszych obowiązkach w sprawach wiary i sumienia ani do
nich przymuszać, jeśli mają zrodzić prawdziwe nawrócenie.
Wymuszone
posłuszeństwo nie ma wartości u Boga. Prowadzi do religijności z
uczynków, która przeszkadza w prawdziwym nawróceniu. Bóg nie
promuje takiej religijności. A skoro nie On, łatwo zgadnąć kto.
Czy
Bóg postawił anioła z mieczem przed drzewem poznania w Ogrodzie
Eden? Nie. Przestrzegł ludzi przed konsekwencjami złej decyzji, ale
wybór pozostawił w ich rękach. Swobodę sumienia uznał za tak
ważną, że wolał w Jezusie ponieść na sobie konsekwencje naszego
błędu, niż pozbawić nas możliwości wyboru. Skoro Bóg niczego
nie wymusza, dlaczego chrześcijanie mieliby to czynić?
autor
artykułu: Jonatan Dünkel
PRZYPISY:
2. Pamiętać
jednak trzeba, że wcześniej papież wysłał do Anglii jezuitów z
misją podżegania do buntu i obalenia rządów królowej Elżbiety,
a potem obwołał męczennikami Chrystusa tych, którzy zginęli
realizując stricte polityczne
cele papiestwa.
3. Penny
Lernoux, People
of God: The Struggle for World Catholicism,
New York: Penguin Books, 1989, s. 10-11.
5. Podczas
programu telewizyjnego 20/20 w
czasie demokratycznej konwencji w 1980 roku; cyt. w: Norman
Gulley, Is
the Majority Moral? Washington
D.C.: Review & Herald, 1981, s. 10-11.
10. Ellen
G. White, The
Great Controversy,
Battle Creek, Michigan: Review and Herald, 1888, s. 445; tłum.
polskie: Wielki
Bój,
Warszawa: Znaki Czasu, 1983, s. 344.
12. William
Lee Miller, The
First Liberty,
New York: Alfred A. Knopf, 1986, s. 4; cyt. w: Clifford
Goldstein, The
Saving of America,
Boise: Idaho, Pacific Press, 1988, s. 59.
14. David
Savage, Turning
Right: The Making of the Rehnquist Court,
New York: Wiley and Sons, 1992, s. 116.
19. Ibid.
23. Cyt.
w: Sherwood Elliot Wirt, Kersten Beckstrom, Topical
Encyclopedia of Living Quotations,
Minneapolis, Minnesota, 1982, s. 97.
24. Zob.
Philip Schaff, History
of the Christian Church,
Grand Rapids, Michigan: Eerdmans, 1910, t. 3, s. 91-124.
25. Ibid.,
s. 105-106.
26. Euzebiusz
z Cezarei, The
Ecclesiastical History of Eusebius Pamphilus,
Grand Rapids, Michigan: Baker, 1988, s. 426.
28. Ralph
Reed w Religious
News Service,
15 maj (1989): 1; cyt. w: Liberty, listopad/grudzień
(1992): 14.
Copyright
(c) 1998-2002 Dzisiejszy Eliasz [http://eliasz.dekalog.pl/]
☙ Kiedy naprawdę narodził się Jezus Chrystus?
Poniższy
artykuł jest chyba jednym z najlepszych jakie
czytałem odnośnie ustalenia daty narodzin
Jezusa Chrystusa. Polecam wszystkim których "dręczy"
temat Bożego Narodzenia i dlaczego Jezus nie mógł narodzić się w
grudniu, tym bardziej w czasie pogańskiego święta Sol
Invictus (święto słońca niezwyciężonego - wiązanego z
przesileniem zimowym).
Przecież
to oczywiste, miliony ludzi na całym świecie świętują narodzenie
Chrystusa - Boże Narodzenie - 25 grudnia. Czy jednak jest to
właściwe? Czy Chrystus naprawdę narodził się 25 grudnia?
Jezus
nie urodził się w grudniu!
Kiedy
naprawdę narodził się Jezus Chrystus?
Dlaczego
25 grudnia?
Co
sądzić o różnych zwyczajach?
Bądź
przygotowany na to, że fakty, które zostaną Ci tutaj przedstawione
zaszokują Ciebie.
Drogi
czytelniku zapraszamy Ciebie do studium opartego na Biblii dzięki
któremu odkryjesz prawdę - szokującą prawdę - o tym kiedy
naprawdę narodził się Jezus Chrystus.
To
twierdzenie jest na pewno szokujące, ale prawdziwe. Czy to jednak
możliwe, aby miliony szczerych ludzi świętujących narodziny
Chrystusa 25 grudnia było w błędzie? Sam zobacz!
Zwróć
uwagę na jasne stwierdzenie znajdujące się w Twojej Biblii:
w dniu narodzin Chrystusa "przebywali w polu
pasterze i trzymali straż nocną nad swoją trzodą" (Łukasz
2,8).
Musimy
pamiętać o tym, że w Izraelu od początku listopada do
początku marca panuje "zima". Jest to pora
deszczowa, która charakteryzuje się chłodem i opadami
deszczu. "Bo oto minęła już zima, deszcz ustał
i przeszedł" (Pnp 2,11).
Pasterze
wtedy nie mogli przebywać na polach pilnując bydła gdyż było za
zimno. Tym bardziej nie mogli tego robić nocą, gdyż temperatura
spada wówczas jeszcze niżej. Czy możemy to udowodnić? Oczywiście!
Otwórzmy księgę Ezdrasza rozdział 10,9.13:
"I
w ciągu owych trzech dni zebrali się wszyscy mężczyźni
z Judy i Beniamina w Jerozolimie dwudziestego dnia
miesiąca - był to miesiąc dziewiąty; i cały lud rozsiadł
się na dziedzińcu domu Bożego, drżąc z powodu sprawy
i deszczów" (10,9).
Kiedy
wypadał dziewiąty miesiąc? Oto przypis z BT do tego tekstu:
"Czyli
Kislew = listopad/grudzień".
A więc
miało to miejsce mniej więcej wtedy kiedy miał się narodzić
Chrystus. Lud drżał z powodu deszczów gdyż było chłodno.
Czy pasterze mogli wtedy przebywać nocą na polu? Przeczytajmy
teraz wiersz 13:
"Ale
lud jest liczny a pora deszczowa, tak że nie można pozostać
na dworze; a sprawa ta - nie na dzień jeden ani dwa, gdyż
wielu z nas w tej sprawie zawiniło".
Jak
więc widać nie można było wówczas przebywać na dworze z powodu
zimna nie mówiąc już o nocowaniu. Być może ktoś powie, że
w Betlejem mogło być o tej porze cieplej. Jednak opisane
powyżej wydarzenie miało miejsce w Jerozolimie, a Betlejem
leży tylko 8 kilometrów od Jerozolimy. Sama więc Biblia wskazuje,
że narodzenie Chrystusa nie mogło mieć miejsca w grudniu.
Oto
co na ten temat pisze Werner Keller:
"W okresie świąt Bożego Narodzenia panuje w Betlejem mróz i przy temperaturze poniżej zera nie było pewnie w Ziemi Świętej bydła na pastwiskach. Fakt ten potwierdza również zawarta w Talmudzie notatka, według której w tej okolicy w marcu wypędza się bydło na pastwiska, a z początkiem listopada znów się je spędza. Przez okres niemal ośmiu miesięcy trzody pozostają na wolnym powietrzu. W okresie naszych świąt Bożego Narodzenia także i w Palestynie zwierzęta pozostają w stajni, a wraz z nimi i pasterze. Wobec tego opowiadanie w Ewangelii św. Łukasza wskazuje na narodzenie Chrystusa Pana przed nastaniem zimy, ..." ("A jednak Pismo Święte ma rację" Pax Warszawa 1959 s. 287).
Jeżeli
jednak Jezus nie urodził się w grudniu, to czy jest możliwe
aby ustalić właściwy czas Jego narodzin? Czy jesteśmy w stanie
rozwikłać ten problem?
Oto
następne szokujące fakty!
Łukasz informuje
nas w 1,24-38, że Maria poczęła Jezusa wówczas kiedy
jej kuzynka Elżbieta była w szóstym miesiącu ciąży z Janem
Chrzcicielem. Jezus więc musiał się narodzić sześć miesięcy po
narodzeniu Jana Chrzciciela.
Jeżeli
jest więc możliwe ustalenie czasu narodzin Jana Chrzciciela to
wówczas musimy po prostu dodać sześć miesięcy i otrzymamy
czas narodzin Chrystusa.
A więc,
czy Biblia objawia nam czas narodzin Jana Chrzciciela?
Zwróć
uwagę na następujące fakty.
Mąż
Elżbiety Zachariasz był kapłanem w świątyni
w Jerozolimie. Łukasz w 1,5 stwierdza, że
Zachariasz był "z oddziału Abiasza".
W czasach króla Dawida liczba kapłanów była tak duża, że
wszystkich podzielono na 24 oddziały. Możemy o tym przeczytać
w 1 Kronik 24 rozdział. Każdy oddział służył
w świątyni jeden tydzień, rozpoczynając swoją służbę
i kończąc w szabat (2 Kronik 23,8). Oddział
Abiasza był ósmy z kolei. Przeczytajmy również przypis do Łk
1,5 z BT: "Kapłani byli podzieleni na 24
oddziały (zmiany), z których każdy pełnił służbę
w świątyni przez tydzień. Oddział Abiasza był ósmy (Krn
24,10)".
Pierwszy
oddział zaczynał służbę w pierwszym tygodniu pierwszego
miesiąca hebrajskiego kalendarza. Drugi oddział służył w drugim
tygodniu. W trzecim tygodniu wypadała Pascha i święto
Przaśników i wówczas w świątyni służyły razem
wszystkie 24 oddziały. W czwartym więc tygodniu zaczynał
służbę trzeci oddział kapłanów.
Ósmy
oddział Abiasza, w którym służył Zachariasz zaczynał więc
służbę w dziewiątym tygodniu roku. Ale oddział Abiasza
służył także w świątyni i w dziesiątym tygodniu
razem z wszystkimi 24 oddziałami, gdyż wypadało w tym
tygodniu święto Piędziesiątnicy.
W czasie
jednego z tych dwóch tygodni - dziewiątego lub
dziesiątego "kiedy w wyznaczonej dla swego
oddziału kolei pełnił służbę kapłańską przed
Bogiem" przyszedł anioł Gabriel do Zachariasza
z niewiarygodnie radosnym poselstwem, że żona Zachariasza
Elżbieta pocznie syna (Łk 1,8-20). Kiedy służba
świątynna Zachariasza dobiegła końca i powrócił on do
domu, jego żona Elżbieta poczęła (Łk 1,23-24). Nie
wiemy jednak czy poczęcie nastąpiło dokładnie w owym
dziewiątym czy dziesiątym tygodniu. Mogło ono nastąpić tydzień
lub dwa tygodnie później. W każdym razie wypadało ono gdzieś
w końcu czerwca lub na początku lipca.
Teraz
będą nam pomocne podstawowe wiadomości z biologii
i elementarne podstawy arytmetyki - głównie umiejętność
dodawania.
Jeżeli
do czasu poczęcia - koniec czerwca lub początek lipca - dodamy
dziewięć miesięcy otrzymamy czas narodzin Jana Chrzciciela, który
wypadnie w końcu marca lub na początku kwietnia. Dokładnie
sześć miesięcy później - koniec września lub początek
października - narodził się nasz Pan, Jezus Chrystus.
Podsumujmy
to:
NARODZINY
JANA CHRZCICIELA
koniec
czerwca lub początek lipca + dziewięć miesięcy = koniec marca lub
początek kwietnia
NARODZINY
JEZUSA CHRYSTUSA
koniec
marca lub początek kwietnia + sześć miesięcy = koniec września
lub początek października
W
końcu września lub na początku października pasterze mogli
całkiem swobodnie nawet nocą przebywać na pastwiskach strzegąc
bydła.
Ale
czy można ustalić właściwą datę narodzin Chrystusa?
Wszystkie
ważne wydarzenia z życia Jezusa Chrystusa miały miejsce
w czasie jakiegoś święta.
Jeżeli
śmierć Chrystusa nastąpiła w dniu święta Paschy, a Jego
zmartwychwstanie miało miejsce w dniu Pierwocin, natomiast
zesłanie Ducha Świętego nastąpiło w święto
Piędziesiątnicy to czy nie jest logiczne, że Jego narodziny miały
związek z jakimś świętem?
Chrystus
jak ustaliliśmy narodził się w końcu września lub początku
października. Jaki wówczas był hebrajski miesiąc?
Oto
przypis z Biblii Tysiąclecia do tekstu Nehemiasz 7,72:
"Siódmy
- czyli Tiszri = wrzesień/październik".
Na
przełomie września i października wypadał w hebrajskim
kalendarzu siódmy miesiąc zwany Tiszri.
Jakie
święta wypadały w siódmym miesiącu?
W tym
miesiącu wypadały aż trzy szczególne okresy. Mianowicie;
1
Tiszri wypadało święto Trąbienia,
10
Tiszri wypadał Dzień Pojednania,
15-22
Tiszri wypadało święto Namiotów (zobacz Kapłańska
23,23-44).
Czy
nie jest logiczne zatem, że skoro ten miesiąc był tak
"naszpikowany" świętami to Chrystus narodził się
w któreś z tych świąt? Dobrze, ale w które?
Apostoł
św. Jan daje nam natchnioną odpowiedź, w które święto
narodził się Jezus Chrystus. Oto szokujące wyznanie św. Jana:
"A
Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród
nas" (Jana 1,14).
Jako "zamieszkało" przetłumaczono
tutaj greckie słowo "skenoo", które
oznacza:
żyć
lub mieszkać pod namiotami; rozbić namiot;
(zobacz
"Słownik Grecko-Polski Nowego testamentu" ks. Remigiusza
Popowskiego wyd. Vocatio str 302 oraz nr.4638 Stronga).
Dlatego
interlinearny przekład oddaje to w ten sposób: "I
słowo ciałem stało się i rozbiło namiot wśród
nas, i ujrzeliśmy chwałę jego, chwałę jako
jednorodzonego od Ojca, pełen łaski i prawdy" (wydwnictwo
Vocatio).
A właśnie
świętem podczas którego rozbijano namioty i przez siedem dni
w nich mieszkano było Święto Namiotów wypadające od 15-22
Tiszri. Apostoł Jan wskazuje więc, że Jezus Chrystus narodził się
właśnie w okresie tego święta. Że tak właśnie było
potwierdza zachowana u niektórych Ojców Kościoła świadomość
tego. Mianowicie wiązali oni narodzenie Chrystusa właśnie ze
świętem Namiotów pomimo tego, że świętowali je w 25
grudnia. Na przykład Grzegorz z Nazjanu (329-389)
w kazaniu z okazji święta Narodzenia łączy święto
Narodzenia z 25 grudnia ze świętem Namiotów. Pisze on:
"Tematem dzisiejszego święta (25 grudnia) jest prawdziwe święto Namiotów. Rzeczywiście, w tym święcie, ludzki namiot został zbudowany przez Tego, który włożył na siebie z naszego powodu ludzką naturę. Nasze namioty, które zostały dotknięte przez śmierć, są wzbudzone ponownie przez Tego, Który buduje nasze mieszkanie od początku. Dlatego, złączywszy nasz głos z Dawidem, zaśpiewajmy Psalm: "Błogosławiony, Który przychodzi w imię Pańskie". Jak On przybywa? Nie łodzią, ani nie wozem. Ale On wchodzi do ludzkiego życia przez niepokalaną dziewicę" (Kazanie na Dzień Narodzenia, Patrologia Grecka 46, 1129 B-C).
Co
ciekawe Psalm 118, który on cytuje jest właśnie
śpiewany przez Żydów podczas obchodów święta Namiotów.
Posiadamy
więc opartą na Piśmie Świętym datę narodzin naszego Pana.
Dlaczego wobec tego niemal cały chrześcijański świat święci
i uznaje inną datę narodzin Chrystusa?
Być
może niejeden spyta, dlaczego wobec tego wszyscy dzisiaj świętują
narodzenie Chrystusa 25 grudnia?
Przykro
o tym pisać, ale zadecydował o tym wzgląd na bardzo
popularne pogańskie święto ku czci perskiego boga Mitry obchodzone
właśnie tego dnia. Kościół nie mogąc sobie dać rady z tym
świętem przemianował je wspaniałomyślnie na narodziny Chrystusa.
Świadczy o tym fakt, że na początku przyjmowano różne daty
narodzin Jezusa. Jednak w końcu wybrano 25 grudnia.
Oto
co pisze katolicki historyk Daniel Rops:
"Dzień zaś narodzenia, za który dziś cała ziemia przyjmuje 25 grudnia, jest datą opartą wyłącznie na tradycji. W wieku III Klemens Aleksandryjski wyznaczył Boże Narodzenie na 19 kwietnia; czasem wysuwano także 29 maja i 28 marca, na Wschodzie przez długi czas obchodzono to święto 6 stycznia; wydaje się, że dziś przyjęta data zostaje na dobre ustalona dopiero około roku 350. Niektórzy przypuszczali, że mogła mieć jakiś związek ze świętem boga Mitry lub "Słońca niezwyciężonego", przypadającego wedle kalendarza rzymskiego w okresie przesilenia zimowego. Znamy wiele wypadków, gdy liturgia chrześcijańska wyzyskała dla swoich celów święta pogańskie" (Dzieje Chrystusa, Daniel Rops, Pax, Warszawa 1987, str 98-99).
W katolickiej "Historii
Kościoła" możemy przeczytać:
"Wspomnienie o Bożym Narodzeniu w dniu 25 grudnia pojawia się w Rzymie na jakiś czas przed rokiem 336; wydaje się, że tryumfujące chrześcijaństwo zaanektowało dla siebie, nadając mu nowe znaczenie, pogańskie święto Niezwyciężonego Słońca, którego kult cesarz Aurelian usiłował wprowadzić w roku 274 jako powszechną religię Cesarstwa" (Historia Kościoła, Pax, Warszawa 1984, str 237).
Natomiast rzymskokatolicki ks. Mieczysław Żywczyński rozbrajająco
szczerze przyznaje pisząc o kulcie boga Mitry:
"Dzień jego przyjścia na ziemię czczono 25 grudnia. Dlatego też chrześcijanie, którzy widzieli w mitraizmie śmiertelne niebezpieczeństwo, przyjęli 25 grudnia jako dzień narodzin Chrystusa" (Kościół i społeczeństwo pierwszych wieków, Pax, Warszawa 1985, str 148).
Polska
historyk Maria Janczewska pisze:
"Kult Mitry przez długi czas był bardzo poważnym rywalem chrześcijaństwa w szerokim oddziaływaniu na masy ludności, obie religie miały zresztą wiele cech podobnych, a zwyciężony ostatecznie mitraizm wywarł pewien wpływ na chrześcijaństwo. Tak np. świętowana przez wyznawców Mitry data jego urodzin (25 grudnia), obchodzona jako główne święto w kulcie solarnym Słońca Niezwyciężonego, została przez chrześcijan uznana za dzień Bożego Narodzenia" (Historia starożytnego Rzymu, PWN, Warszawa 1976, str 298).
Czy
godzi się, aby zmieniać prawdziwą datę narodzin Jezusa tylko po
to, aby zyskać przychylność niewierzącego świata? Gdyby Bóg
tego chciał to mógł sprawić, aby Chrystus naprawdę narodził się
25 grudnia. Bóg jednak sprawił narodziny Swego Syna w innym
terminie. Czy jest słuszne, aby człowiek poprawiał Boga?
Święty
Mikołaj
Wielu
po prostu nie wyobraża sobie tych świąt bez tej bajkowej postaci.
Dla
wielu małych dzieci, sprzedawców, kupców św. Mikołaj jest
głównym bohaterem tego święta, a nie Jezus Chrystus. On
zajął Jego miejsce. On króluje na witrynach sklepowych, filmach,
pocztówkach i co najgorsze On, a nie Jezus Chrystus
króluje w sercach i umysłach dzieci. Często rodzice
mówią: "Bądź grzeczny bo Mikołaj ci nic nie
przyniesie". Uczą oni tym samym swoje dzieci wyrażać
wdzięczność i zaufanie nie Bogu, ale temu wymyślonemu
jegomościowi. Dla niego są grzeczne i od niego, a nie od
Boga oczekują zrozumienia, docenienia i zauważenia. Jemu,
a nie Bogu wyrażają swoją wdzięczność. Do niego, a nie
do Boga modlą się.
Ponadto
przecież cała ta historia jest nieprawdziwa i wymyślona. To
po prostu jedno wielkie oszustwo i kłamstwo. To perfidne
wykorzystywanie naturalnego zaufania rodziców do dzieci. Co sobie
pomyślą kiedy w końcu odkryją, że cała ta historia jest
nieprawdziwa, że jako dzieci byli oszukiwani przez swoich rodziców,
którym ufali?
Jak
rodzice mogą nieustannie oszukiwać własne dzieci, a następnie
oczekiwać, że będą im ufały, kiedy nastaną trudne chwile?
Pomyśl;
czy godzi się, aby historia narodzenia Pana Jezusa, Który umarł za
Prawdę była oparta na wierutnym kłamstwie. On przecież umarł za
grzech kłamstwa, czyżby nadaremno?
Po
co kłamać naszym dzieciom ucząc je historii o Mikołaju
i innych zmyślonych opowieści, bajek i baśni? Po co?
O ile
bardziej budującym jest opowiadanie im prawdziwej historii
o narodzinach Jezusa i sprawach z Nim związanych!!!
Świąteczna
Choinka
Stałym
świątecznym rekwizytem jest pięknie przyozdobiona choinka, na
której mrugają kolorowe lampki. Jednak co może mieć wspólnego
choinka z narodzeniem Chrystusa? Ale Biblia przedstawia nam
szokującą prawdę dotyczącą choinki. Oto co napisał prorok Boży
Jeremiasz:
"To
mówi Jahweh:
Nie
przyswajajcie sobie postępowania narodów
ani
nie obawiajcie się znaków niebieskich,
mimo
że obawiają się ich narody.
Albowiem
to, co wzbudza lęk u narodów, jest niczym,
jako
że jest drewnem wyrąbanym w lesie,
obrobionym
dłutem, rękami rzeźbiarza.
Zdobi
się je srebrem i złotem,
umocowuje
się za pomocą gwoździ i młotka,
by
się nie chwiało" (Jr 10,1-4).
Mamy
nie przyswajać sobie postępowania narodów takich jak np,
przyozdabianie różnych drzewek. Ma to związek z pogańskimi
świętymi gajami, w których czczono różne bóstwa. Czy
Chrystus życzyłby sobie by Jego narodziny świętowano z choinką,
która tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia i związku z Jego
narodzinami?
Komercja
i Materializm
Niemal
całkowicie okres związany z tymi świętami zamienił się
w czas komercjalizmu i materializmu. Jest to okazja do
pijackich przyjęć, zabaw i ekscesów wszelkiego rodzaju. Jest
to coroczna okazja do lekceważenia opanowanego, rozsądnego
zachowania. Różnorodne kolorowe reklamy zachęcają do kupna coraz
to wymyślniejszych i droższych prezentów. Banki z kolei
zachęcają do zaciągania kredytów na zakup właśnie tych
prezentów, które później trzeba spłacać przez cały rok.
Dorośli i przede wszystkim dzieci nie cieszą się tyle
z narodzin Chrystusa, co z otrzymanych prezentów. Na
stołach stają coraz to wymyślniejsze potrawy, czasami znajduje się
także wolne miejsce dla samotnego wędrowca (przeważnie do końca
puste), jest miejsce na inne zwyczaje, ale bardzo często nie ma
miejsca dla Tego, Którego narodziny rzekomo się świętuje. Co za
oszustwo! Bardziej przypomina to owo pogańskie święto ku czci
Mitry, gdzie również królował materializm i brzuch.
Patrząc
dzisiaj na te obchody trzeba ze smutkiem przyznać, że Mitra nie
został wcale pokonany, Mitra zwyciężył chrześcijaństwo. To on,
a nie Chrystus nadal panuje tego dnia.
autor:
Leszek Sołyga
źródło: http://eliasz.dekalog.pl/mirror/wiarapos/bn.htm
Subskrybuj:
Posty (Atom)