‣ Dewolucja to niepodważalny fakt!


Obserwacje Darwina należy interpretować dokładnie odwrotnie, wtedy uzyskuje się logiczną całość. Po 150 latach od publikacji książki O pochodzeniu gatunków Karola Darwina powinno się poddać krytyce przedstawione w niej założenia dotyczące teorii ewolucji. 



Większość naukowców uznaje fakt ewolucji, tym niemniej są również głosy przeciwne. Teorii tej sprzeciwia się również doświadczenie zwykłego obserwatora przyrody i istnieje wiele dowodów naukowych negujących jej prawdziwość, dlatego wydaje się, że dyskusja na jej temat jest potrzebna i może być bardzo owocna. W praktyce bardzo rzadko dopuszcza się do głosu osoby o odmiennych poglądach. Można mieć, zatem wrażenie, że nacisk na tylko jedną, jedynie słuszną teorię jest motywowany ideologicznie, a nie naukowo, gdyż prawdziwa nauka nie boi się krytyki i dopuszcza do głosu osoby, które stawiają trudne pytania.

Możemy z łatwością obserwować zmiany w przyrodzie polegające na pojawianiu się nowych pokoleń zwierząt i roślin, narodziny szczeniąt, kotków, wzrost roślin z nasion. Cykliczność tych narodzin i trwałość gatunków jest dla nas oczywista, potwierdzi to każdy obserwator, jak również naukowiec. Właśnie trwałość gatunków jest cechą, którą obserwujemy nieomalże codziennie, i z której korzystamy. Mając zamiar kupić kotki nie szukamy ich wśród właścicieli psów; fermy kur nie spodziewają się, że z jaj wyklują się jakieś inne ptaki niż kurczątka. W tym samym czasie, na przekór tylu osobom mającym nadzieję na sukces ewolucyjny, nie obserwujemy pojawiania się nowych gatunków. Czasami naukowcy odkrywają jakiś nieznany organizm, który zamieszkuje niedostępne lasy Amazonki czy Syberii, ale trudno przypuszczać, że jest to nowość w znaczeniu absolutnym. Raczej trzeba uważać, że gatunek ten był tam obecny wcześniej, ale nie został jeszcze opisany. Znacznie częściej naukowcy opisują wyginięcie kolejnego gatunku niż jakąś nowość biologiczną.

A zatem proces, który obserwujemy jest odwrotny od postulowanego przez ewolucjonistów.

Zamiast przyrostu liczby gatunków na przestrzeni dziejów obserwujemy ich trwanie lub zmniejszenie się – ilość informacji genetycznej zmniejsza się. A zatem nie proces ewolucji, lecz dewolucji jest faktem. Możemy obserwować na poziomie naukowym wyginięcie około tysiąca gatunków dinozaurów, wśród ssaków warto wymienić mamuty czy nosorożce włochate oraz, bliższe czasowo, tury czy moa. Nie wspominamy tu organizmów niższych. Wiedza o procesie ginięcia gatunków pozwala nam przewidywać, które z nich są dziś zagrożone, i wiemy, że trzeba je ratować. Ekolodzy grzmią o niebezpieczeństwach utraty kolejnych gatunków, zakładane są banki genów, tworzone są czerwone listy roślin i zwierząt, szuka się sposobów jak uratować nielicznych przedstawicieli rzadkich gatunków, dba się o bioróżnorodność. Wszystkie te działania potwierdzają, że jesteśmy świadomi dewolucji – zmniejszania się puli gatunków, puli informacji genetycznej, lub inaczej bioinformacji, jaka jest obecna na ziemi, a nie jej zwiększania. I dlatego chcemy chronić to, co w tej chwili posiadamy. Chcemy ratować zagrożoną wymieraniem trwałość świata przyrodniczego, jednocześnie będąc świadomymi, że nie powstaną nowe formy przyrodnicze. Gdybyśmy na nie oczekiwali, jak postulują ewolucjoniści, nie musielibyśmy martwić się o ginący na naszych oczach świat przyrody.

A zatem, na czym miałaby polegać ewolucja, w którą nadal tak wielu wierzy?

Istnieje wiele teorii ewolucji dla uproszczenie przyjmiemy jedną definicję, do której będziemy chcieli się odnieść w tym artykule: „teoria ewolucji postuluje naturalną przemianę jednych organizmów w drugie, od mniej zorganizowanych do bardziej złożonych”.

Wielu naukowców przyjmuje teorię ewolucji, jako fakt naukowy, mimo, że niedowiedziony jest jeszcze mechanizm tego procesu. Teoria ewolucji, by mogła być uznana i sprawdzona, musi odpowiedzieć na pytanie o mechanizm działania procesów, które prowadziłyby do postulowanych zmian z organizmów mniej zorganizowanych do bardziej złożonych. Bez tego pozostaje ona teorią niesprawdzoną, postulatem, który cały czas czeka na potwierdzenie. Selekcja naturalna jak i mutacje genetyczne, podawane, jako mechanizm działania procesów ewolucyjnych, nie są nimi jak się za chwilę przekonamy.

Znany z lekcji biologii schemat, w którym z organizmów niższych tworzą się bardziej skomplikowane, który, upraszczając, można by przedstawić następująco: od bakterii powstały bezkręgowce, potem ryby, następnie płazy, potem gady, a z nich dwoma liniami ptaki i ssaki, a z tych ostatnich człowiek, prezentuje się nadzwyczaj przekonująco, gdyż ustawione w szeregu zwierzęta cechują się wyższymi poziomami organizacji, co sugerowałoby, że jedne pochodzą od drugich, przy założeniu, że istniały ogniwa pośrednie, których teraz nie znamy wskutek ich wyginięcia (trzeba zaznaczyć, że w wielu podręcznikach występują dość duże różnice w przedstawianiu filogenezy). Hierarchia w świecie żywym jest oczywista i obserwują ją nie tylko naukowcy, ale także zwykli widzowie. Jednakże stwierdzenie, że jedne organizmy pochodzą od drugich wymaga dowiedzenia, że zaistniał proces, który takie przemiany umożliwia i wyjaśnia, mechanizm, który sprawia, że prymitywny organizm przekształca się w bardziej skomplikowany. Sam fakt hierarchii nie mówi o pochodzeniu jednych z drugich, chociaż sam w sobie jest zadziwiający. Różna wielkość drzew nie dowodzi, że te większe pochodzą od mniejszych. Fakt istnienia komputerów o bardziej lub mniej złożonej budowie nie dowodzi, że jedne powstały z drugich. Jeżeli ktoś chce takie powiązanie udowodnić musi wyjaśnić jak działa mechanizm, który takie przemiany umożliwia, i dowieść, że taki mechanizm działa rzeczywiście. A z tym właśnie ewolucjoniści mają duży problem.

Z popularnonaukowych pism dowiemy się, że procesu nie możemy w tej chwili obserwować, gdyż wymaga on bardzo długiego czasu; proces ewolucyjny zachodzi przez miliony lat, stąd nie można go zaobserwować dziś. Tym niemniej taka ucieczka w niemożliwość dowiedzenia faktów z powodu konieczności czekania miliony lat wydaje się fałszywa, gdyż oznacza, że naukowiec powinien przyjąć, jako pewną, teorię, której nie może dowieść. Przyrodnicze badania naukowe o tyle mają sens o ile są sprawdzalne i powtarzalne. Twierdzenie, że jakiś proces działał i działa nadal bez podania dowodów, prób, doświadczeń, nie może być traktowane, jako twierdzenie sprawdzone.

Mutacje
Mechanizmami, do których odwołują się ewolucjoniści są: mutacje i selekcja naturalna. Postulowane mutacje byłyby jedynym sposobem na powstanie prawdziwych nowości biologicznych. Polegałyby one na zamianie pewnych zasad tworzących ciąg DNA lub RNA w taki sposób, że umożliwiałoby to powstanie innych niż dotychczas, białek gotowych tworzyć nowe struktury i nowe funkcje. Pojawienie się wielu takich mutacji doprowadziłoby, jak postulują ewolucjoniści, do powstania nowych gatunków. Jednak w praktyce większość mutacji, jakie powstają jest śmiertelna lub wysoce szkodliwa. Dlatego w okręgu Czarnobyla można zaobserwować zwiększenie liczby chorób i zniekształceń organizmów, oraz ich wcześniejsze zamieranie. Nie zaobserwowano tam jednak niczego pozytywnego, i nie powstały tam nowe gatunki organizmów. Rzeczywiście część mutacji jest neutralnych, czyli zamiana uporządkowania zasad w DNA czy RNA nie wpływa w żaden sposób na działanie organizmu. Neutralność może oznaczać, że w przyszłości ujawni się jej sens i znaczenie, ale jeżeli znowu nie możemy tego sprawdzić dziś, wartość takiego stwierdzenia jest znikoma. Mówi się także o istnieniu mutacji pozytywnych, czyli takich, które wprowadzają jakąś nowość, ulepszenie do organizmu istniejącego. Jednakże nieliczne przykłady, jakie znamy, dotyczą ochrony funkcji życiowych już istniejących: np. dany organizm broni się przed czynnikami zewnętrznymi produkując białko, które mimo czynnika negatywnego potrafi wykonywać funkcję, którą miał zadanie wykonywać wcześniej. A zatem jest to tylko pozorna nowość. Przy tym warto pamiętać, że organizmy traktują mutacje, jako coś szkodliwego, co należy eliminować i istnieją specjalne białka, które maszerują wzdłuż DNA i RNA usuwając powstające tam mutacje. Trudno przyjąć, że ewolucja opiera się na procesie, który jest przez przyrodę zwalczany. Wydaje się, że ewolucja nie może być procesem naturalnym, kiedy w rzeczywistości sama natura dąży do trwałości, do utrzymania tego, co już istnieje, a zmiana jest odbierana jako coś negatywnego. Być może, nanotechnologie umożliwią działanie człowieka na DNA na takim poziomie, że będzie można wprowadzać jakieś nowości. Będzie to jednak działanie inteligencji zewnętrznej, a nie naturalny proces. Na razie jest to jedynie marzenie przyszłości.

Selekcja naturalna
Drugi proces, jaki przyczyniałby się do ewolucji to selekcja naturalna. Ten proces obserwował Karol Darwin opisując różnorodność gatunków ze szczególnym uwzględnieniem tych występujących na wyspach. W tym przypadku obserwacje Darwina były słuszne, ale wnioski, jakie wyciągnął już nie. Selekcja naturalna działa (podobnie jak i uczyniona ręką ludzką) w sposób zgodny z jej nazwą, czyli „selektywny”. Z pewnej dużej puli różnorodności są wybrane, wylosowane, wyselekcjonowane konkretne osobniki, którym umożliwia się rozmnażanie, tylko nieliczne mogą przekazać swój materiał genetyczny, a zatem pula informacji genetycznej zostaje zmniejszona, co prowadzi do obserwowanej różnorodności organizmów występujących na wyspach. Taka selekcja, jak wiemy od odkryć genetycznych Grzegorza Mendla (1822-1884), oznacza zmniejszenie bioinformacji, zmniejszenie puli genetycznej. Wiemy z doświadczenia, że jeżeli z hodowanej suki jamnika chcemy uzyskać szczeniaki jamniki musimy się postarać o samca, który jest również jamnikiem i doprowadzić do zapłodnienia. Działając czynnikami zewnętrznymi (klatka) izolujemy osobniki w taki sposób, by nie istniała możliwość zapłodnienia samicy przez samca innej rasy. Robimy tak, dlatego, że wyselekcjonowaliśmy tę rasę i chcemy ją utrzymać. Ta selekcja polegała na usunięciu z informacji genetycznej cech zbędnych. Jamnik ma krótkie nogi i nie może mieć potomstwa o długich nogach, gdyż w jego informacji genetycznej nie ma już genów odpowiedzialnych za długie nogi. Z jamnika nie możemy wyselekcjonować owczarka niemieckiego. Jeśli chcemy uzyskać owczarka niemieckiego musimy pójść do innego owczarka niemieckiego, albo do pierwowzoru wszystkich psów, do osobnika, który zawiera w swojej informacji wszystkie różne możliwości rasowe i od niego, na powolnej drodze selekcji, uzyskiwać osobniki, które będą, co raz bardziej zbliżone do tego, co chcemy wyhodować. Podobnie czynimy hodując róże, tulipany i tysiące innych roślin. Człowiek podpatrzył to, co dzieje się w przyrodzie i wykorzystał do swoich potrzeb. Jednak proces, jaki tu zachodzi jest zmniejszeniem bioinformacji, czyli jest procesem dewolucyjnym.

W przyrodzie zachodzi takie samo zjawisko. Na wyspy z pewnych losowych przyczyn trafiły tylko pewne organizmy i to one się rozmnażały przekazując swoją informację genetyczną potomkom. Jeżeli populacje te były niewielkie, to zniknięcie np. jasnych osobników w skutek selekcji (drapieżniki łatwiej wypatrywały jasne osobniki) doprowadziło do powstania populacji ciemnej. Przyjazd naukowca i zaobserwowanie tych jedynie ciemnych osobników nie jest stwierdzeniem zmienności ewolucyjnej, lecz dewolucyjnej. Wśród tych osobników jest mniej informacji genetycznej niż gdzie indziej. Selekcja polega na zmniejszaniu puli genowej, a nie na powiększaniu jej, chociaż dla obserwatora przejawia się to, jako różnorodność. W tym miejscu jest sens mówić o losowym działaniu procesów przyrodniczych, gdyż nie można przewidzieć dokładnie, który gatunek zostanie poddany presji selekcyjnej. W Pirenejach żyje więcej gatunków orłów niż w Karpatach, nie koniecznie jest to wynikiem tego, że w Pirenejach wyewoluowały nowe gatunki, lecz, że w Karpatach działały silniejsze czynniki selektywne, które doprowadziły do usunięcia z nich gatunków nieprzystosowanych. Przystosowanie do środowiska nie jest, zatem motorem działania ewolucyjnego, nie powoduje tworzenia nowości, ale umożliwia przetrwanie niektórym gatunkom w danym środowisku. Słonie i mamuty mogły istnieć w tym samym czasie, a to, że jedne przetrwały, a drugie nie, jest wynikiem działania takich a nie innych czynników selektywnych. Obserwowana dewolucja potwierdza takie przypuszczenie.

Rekombinacja
Jeszcze innym czynnikiem różnorodności, dobrze znanym dziś w świecie naukowym, a nieodkrytym jeszcze za czasów Darwina, jest proces rekombinacji. W trakcie tworzenia się komórek rozrodczych następuje proces mejozy, czyli podziału komórkowego tworzącego gamety. Gamety powstają u osobnika, w którego organizmie zachodzi mejoza i otrzymują skład genetyczny, bioinformację, zbudowaną na podstawie genomu tego osobnika. Każda gameta rodziciela ma indywidualną zawartość genetyczną pochodzącą częściowo od dziadka, a częściowo od babci. O które części chodzi decyduje przypadek. W skutek specjalnych przemian, jakie zachodzą w czasie mejozy następuje rekombinacja, czyli zmiana pewnych ustawień zasad w ciągu DNA (crossing over). Ta zmienność nie jest zmiennością drastyczną, nie zmienia gatunku potomka, ale może doprowadzić do pewnych obserwowalnych różnic. To, dlatego dzieci różnią się od rodziców. Jednakże rekombinacje nie są nowościami w znaczeniu absolutnym. Aby zmiany mogły zachodzić musiała istnieć już bioinformacja, która została jedynie wyeksponowana w potomku. Proces ten jest przyczyną różnorodności i zmienności w przyrodzie, ale nie zapewnia zmian ewolucyjnych, nie daje nic nowego, żadnej nowej funkcji czy organu, nie doprowadza do zmian jednego gatunku w drugi.

GMO
Pewną nowością w świecie przyrodniczym są ostatnie badania naukowców nad organizmami genetycznie modyfikowanymi (GMO). Chodzi tu o proces podobny do rekombinacji. Występuje on w przyrodzie, gdzie wirusy lub inne organizmy przenoszą partie genów z jednego organizmu do drugiego (HGT). Dziś człowiek nauczył się jak to robić i łączy genomy bardzo odległych systematycznie organizmów. Dzięki interwencji człowieka pojawiają się nowe cechy danego organizmu, które pochodzą od innego. Ale i tu w istocie nie ma nowości absolutnej, jest raczej przeniesienie pewnych cech z jednego organizmu do drugiego drogą sztuczną, przy pomocy ludzkiej inteligencji. Jeszcze żaden człowiek nie wymyślił nowego genu, czegoś, co nigdy w przyrodzie jeszcze nie istniało, a co jednocześnie jest funkcjonalne i pożyteczne. Nauczyliśmy się tylko przenosić niektóre geny. I tak na przykład „zmusiliśmy” jakiegoś grzybka czy bakterię (to tajemnica patentowa), by produkowała ludzką insulinę. Te procesy powstawania w przyrodzie czy tworzenia przez człowieka GMO bazują na istniejącej bioinformacji, a zatem nie mogą być powodem ewolucji. Nie mogą być powodem ewolucji, również dlatego, że są wynikiem ludzkiego działania, a nie naturalnych procesów. Przyszłość pozostawia przed nami ciekawe odkrycia, gdyż rozwój GMO może doprowadzić, na przykład, do powstania gada z piórami, lub ptaka z łuskami. Powstaną wtedy nowe dylematy, nad którymi będą myśleć następne pokolenia.

Ucieczka w miliony lat
Kilka słów trzeba powiedzieć o ucieczce w miliony lat. Brak dowodów na proces ewolucji doprowadził do użycia sztuczki polegającej na odwołaniu się do milionów lat. Skoro nie można doświadczyć ewolucji dziś, twierdzi się, że zmiany ewolucyjne są tak powolne, że można je obserwować tylko na przestrzeni milionów lat. Oznacza to, że w perspektywie ludzkiej nigdy nie będziemy mogli zaobserwować in actu istnienia takiej ewolucyjnej zmiany. Zatem każe nam się wierzyć, że w przyrodzie zachodzą zmiany, których nie da się zaobserwować. Dlatego oceniając taką postawę należałoby uznać ją za daleką od naukowej, z zbliżoną do wiary. Obserwuje się wprawdzie istnienie skamielin, które ułożone w przygotowany szereg mają dowodzić wzrostowi złożoności organizmów. Brakuje nam jednak „motywu zbrodni”, sprawdzonego mechanizmu działania, chociaż dysponujemy śladami. Gdybyśmy znaleźli skamielinę gniazda dinozaura opiekującego się swoim potomkiem ptakiem lub ssakiem mielibyśmy pewność, że proces ewolucji miał miejsce. Ale skoro postulowane zmiany zachodziły miliony lat temu i trwały miliony lat, taka możliwość nie istnieje. Ewolucjoniści twierdzą, że nigdy się nie zdarzyło, aby gad urodził ptaka lub ssaka, lecz, że zmiany z gada na ssaka postępowały powoli, przez miliony lat, zgodnie z mechanizmem, którego nie da się zaobserwować. I tak odsyłani do domniemanych milionów lat nie możemy dowieść zmian ewolucyjnych i naukę przemieniamy w wiarę. Miliony lat są wybiegiem logicznym, również dlatego, że jeżeli proces ewolucji musi trwać miliony lat, to dziś powinien zakończyć się proces rozwoju jakiegoś gatunku, który rozpoczął swój proces ewolucyjny miliony lat temu. A zatem powinniśmy obserwować pojawianie się nowych gatunków, których proces ewolucji już dobiega końca po tylu latach oczekiwania. Takich gatunków jednak nie ma. W tym miejscu trzeba jasno stwierdzić, że teoria ewolucji jest pułapką logiczną, gdyż nie jest możliwe dowieść zmian, które z założenia są niemożliwe do zaobserwowania przez biologów.

Jednocześnie przyrodnicy obserwują realne zmiany w przyrodzie, które można badać i dowieść, a które przeciwstawiają się teorii ewolucji. Tymi zmianami jest zanikanie gatunków. Zmniejszanie się bioinformacji jest dziś obserwowane i udowodnione. W tym przypadku nie trzeba odwoływać się do milionów lat, dzieje się to na przestrzeni stuleci, a nawet dziesiątków lat.

Odwołanie się do milionów lat jest nie tylko ucieczką logiczną, jest ono także fałszywe, jeżeli weźmie się pod uwagę najnowsze badania nad skamielinami. Wykazują one, że istnieje bardzo wiele organizmów znanych, jako skamieliny organizmów wymarłych przed setkami milionów lat, a jednocześnie są one nadal żyjące w dzisiejszej florze i faunie świata. Okazuje się, że relikty przeszłości takie jak Miłorząb dwuklapowy czy ryba Latimeria znane z lekcji biologii nie są odosobnione, takich gatunków są tysiące. Można dziś oglądać skamieliny, które zostały przez naukowców opisane, jako należące do warstw z przed milionów lat, od 40-400 milionów. W tym samym czasie te same gatunki nadal istnieją, potwierdzając fiasko ewolucyjne. Jeżeli tak dużo gatunków dziś żyjących istniało już tyle milionów lat temu to wyjaśnienie może być dwojakie: albo nie wyewoluowały przez ten długi okres, potwierdzając panującą w przyrodzie trwałość, a zatem proces ewolucji jest mało popularny wśród roślin i zwierząt; albo datowanie skamielin jest niewłaściwe i żyjące do dziś gatunki stały się skamielinami nie tak dawno. Oba rozwiązania godzą w sedno teorii ewolucji, gdyż demaskują jej ucieczkę w miliony lat, bez których teoria ewolucji okazuje się być opartą na niesprawdzonych domysłach.

Teoria ewolucji napotyka wciąż na nowe problemy i trudności, i nie potrafi odpowiedzieć na podstawowe pytanie: jak powstają gatunki. Natomiast dewolucja jest faktem naukowym, ilość gatunków na świecie zmniejsza się, znamy proces selekcji, który jest przyczyną dewolucji, wiemy, w jaki sposób przyroda i człowiek broni się przed zmianami i utratą informacji genetycznej. Dlatego należy przyjąć, że obserwowana przez Darwina różnorodność została źle zinterpretowana, gdyż zamiast zwiększania ilości informacji genetycznej w rzeczywistości następuje jej zmniejszanie. Mamy tu do czynienia z przewrotem kopernikańskim: te same zjawiska trzeba interpretować w odwrotny sposób niż myśli ogół osób.